Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/265

Ta strona została skorygowana.

Nie dosłyszeliśmy już odpowiedzi, bo nadchodzili, a myśmy musieli w bok ustąpić. Karolina tak blisko koło hrabiny przechodziła, że ta nie mogła się powstrzymać, przyciągnęła ją ku sobie i złożyła serdeczny pocałunek na jej czole. Karolina przestraszona, rzuciła się w objęcia Gastona, który zawołał: — Nie bój się, to moja matka!
Hrabina znikła tymczasem. — Ach! nie widziałam jej, rzekła Karolina! Gdzież ona? Takbym ją zobaczyć chciała!
— Nigdy! odpowiedział Esperance z mocą. Kochaj ją, nieznając jej! Ona zezwala, pójdź! Matko moja, nie widzę cię także, ale niech cię Bóg błogosławi. Uwielbiam cię!
Pociągnął za sobą swoją narzeczonę, a hrabina niezmiernie wzruszona wzięła mnie pod rękę. — Ach pani, mówiłem do niej, pojmuję już teraz niepohamowane usposobienie Rogera. Podobny do matki!
— Nie łaj mnie Karolu, odpowiedziała łagodnie, rzadko kiedy tracę głowę; tak często nadużywano pierwszego mego wzruszenia! Są w życiu chwile takiego zadziwienia i oburzenia, że aż nas rozum odbiega! Więc kiedy się nadarzy sposobność okazania swojej przychylności tym, którym chciało się przykrość wyrządzić!... nie mogłam inaczej postąpić!
— Czy pani się nie boi, żeby Karolina nie odgadła kim pani jesteś. Po kilku dniach cierpliwości, po odjeździe hrabiny, nie byłoby jej na myśl przyszło, kto jest ta niewidzialna matka.
— Gdyby nawet odgadła, zachowa to dla siebie. Pozwól mi ufać tym, których kocham.
Odprowadziłem ją aż do drzwi pokoju i poszedłem do Rogera pogrążonego wśnie głębokim.

LXIV.

Nazajutrz wcześnie już byliśmy gotowi do odjazdu a przedtem jeszcze Michelin chciał przedstawić