napadów tej słabości. Zapisał go więc w księgi cywilne pod nazwiskiem Gastona Flamarande, kazał go zanieść do swego pokoju, tam przemawiał do niego w sposób dający najpewniejsze świadectwo chwilowego pomięszania rozumu, a potem kazał panu Karolowi Louvier wywieźć go. Muszę przyznać, że pan Karol zrobił to w najlepszym zamiarze. Bał się o dziecko, któremu pan jego mógł w przystępie szaleństwa zrobić coś nieskończenie gorszego, i zajął się szczerze tem biednem niemowlęciem. Wynalazł mu dobrą mamkę i zawiózł z nią razem na południe. Zapłacono jej dobrze, ale później, zapłacona lepiej, wyznała prawdę. Jakże, czy prawdę mówię panie Karolu?
Nie mogłem zaprzeczyć w obecności Ambrożego. Spuściłem głowę, a Roger ciągnął dalej:
— Mój ojciec, przyszedłszy do stanu naturalnego, nie chciał nic złego zrobić swemu dziecku. Dostarczał mu wprawdzie tylko rzeczy koniecznych, ale koniec końców, dostarczał; później namówiony przez Karola, pozwolił zawieść go tutaj i zostawić na opiece uczciwych ludzi. Dla usprawiedliwienia swojego postępku zostawił Karolowi własnoręcznie podpisane zeznanie, że jedynie przez wzgląd na zdrowie swego dziecka, aby go ochronić od dziedzicznej choroby swoich przodków, życzy sobie, aby był wychowywany na wsi, przez ludzi prostych, wolnych od najmniejszej zniewieściałości. To zeznanie istnieje dotąd w w rękach pana Karola.
— Zkądże pan hrabia z taką pewnością może twierdzić o tem?
— Ale nie przeczysz, żeś go miał w przechowaniu. Mamka żądała wyjaśnienia w obawie, czy nie wciągnięto jej mimowolnie w sprawki występne i byłeś zmuszony pokazać jej to zeznanie. Ja skończyłem, resztę wie Gaston i Ambroży. On wie, że mat-
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/286
Ta strona została skorygowana.