— A jeźli brat pański posiada znaczniejsze jeszcze dochody od tych, jakieby mu przypadały przy podziale waszego majątku?
— Dobra mojej matki? to mała rzecz; jej przyszłość powierzył ojciec prawdopodobnie moim staraniom.
— Nie mówię o majątku matki pańskiej, ale o zapisie majątku p. Salcéde, zrobionym na korzyść Gastona.
— P. Salcéde? Zkąd, co? jakiem prawem mięsza się p. Salcéde w nasze sprawy familijne, zawołał Roger zapamiętale.
— Wychował Gastona i kocha go jak syna. Jest bogaty, wolny, może go adoptować...
— Kłamiesz, krzyknął rozszalały Roger, nie ma w tem żadnego prawdopodobieństwa; baronowa by mu przeszkodziła a matka moja o tem słyszeć nie zechce!!
— Baronowa żadnego nie ma wpływu na postępowanie p. Salcéde — nigdy nie była jego kochanką a matka pańska nie ma nic przeciw zamiarowi pana Salcéde.
— Ale ja się temu sprzeciwię całą siłą mej woli, to niedorzeczność!
— Dla czego?
Nic nie odpowiedział. Podejrzenie i wątpliwość zaczęły kiełkować w jego sercu. Nie było to moim zamiarem; chciałem tylko naprowadzić go na myśl, że matka jego wystawiałaby się niepotrzebnie na sądy opinji publicznej, kiedy syn jej starszy bez tego może mieć imię i być bogatym.
Chciałem mu wyłożyć całą tę rzecz nie ubliżającą w niczem jego matce.
Roger grzebał w ogniu ogromnym drągiem żelaznym. Nagle zwrócił się ku mnie rozszalały gnie-
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/293
Ta strona została skorygowana.