Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/313

Ta strona została skorygowana.

przekonuje się ludzi; im więcej bronić zechcemy honoru naszej matki, tem większa plama wyjdzie na białą jej dotąd szatę, której nawet krwią własną nie zmyjemy.“
Te słowna Rogera przeszyły mnie na wskroś. Nie mówił to już człowiek pijany ale rozdrażniony, i czułem, że tym razem słowa prawdy z ust jego wychodziły. — Dziękuję ci — odpowiedziałem — żeś mnie oświecił, dotąd nic nie pojmowałem. Byłbym z miłości dla ciebie poświęcił wszystkie moje prawa, teraz zrobię to, aby ocalić cześć mojej matce. Niesprawiedliwe posądzenie ojca ciężyłoby na niej całe życie, znienawidziłbym go za to, że przezemnie wycisnął na niej niezatarte piętno hańby. Dosyć łez już ją kosztowałem. Chcę zapomnieć o moim ojcu, nie słyszeć nigdy o nim, kiedy bez oskarżenia jednej strony nie można mówić o drugiej. Nie dręcz się dłużej, zostanę jak dotąd Esperancem, matka moja zgodziła się na to, żeby mnie kto inny adoptował, nie sprzeciwi się więc także, jeżeli zechcę zostać nadal nieznanym. Dla wszystkich będziesz hrabią a w sekrecie dla mnie najdroższym moim bratem.
Uściskał mnie ze łzami; ale się nie pocieszył.
— Dobrym jesteś jak anioł — rzekł do mnie — ale zanadto romantycznym. Nie znasz życia, im więcej kochasz Karolinę, tem więcej zechciałbyś dla niej, a gdy się ożenisz i będziesz miał dzieci, któż zechce przyjąć twoje poświęcenie?
— Karolina nie wie i nic wiedzieć nie będzie.
— Marzysz o niepodobnych rzeczach. Gdybyś nawet miał siły ukryć przed nią prawdę, jako ojciec rodziny nie masz prawa pozbawiać dzieci swoich imienia i majątku, chyba byś chciał naśladować naszego ojca. Prawo ma słuszność. Przyznaje niekiedy dzieciom nielegalnym prawa do majątku męża ale częściej ujmuje się za dziećmi rzuconemi na pastwę kaprysów rodzicielskich. Trzeba uledz ogólnym prawom towa-