Noc była cicha i jasna. Przy otwartem oknie siedząc, wyobrażałem sobie, z jaką radością przyjmie pani Flamarande oświadczenie z ust Rogera i z jakiem uniesieniem szczęścia przyciśnie do swego łona obu swoich synów. Wyobrażałem sobie radość Salcéde’a, bo nic już nie mogło być na przeszkodzie związkowi dwojga istot kochających się tak świętą miłością. Bezwątpienia markiz przyzwyczajony do skromnego życia zostawi swój ogromny majątek obydwom braciom. Robiłem źle, to prawda; ale kto wie, czy byłoby się tak wszystko złożyło, gdybym był robił inaczej. Nie dochowałżem święcie zeznania p. Flamarande pomimo jego wiedzy i woli? Ten ważny akt był mojem dziełem, moim warunkiem i własnym moim wymysłem, cóżby się teraz działo, gdybym go był oddał umierającemu panu Flamarande?
Więc koniec końcem ja jeden jestem największym dobroczyńcą tej rodziny! Myśl ta sprawiała mi nie słychaną ulgę a nawet radość.
Ale coby było, mówiłem sobie, rozwijając dalej wątek moich myśli, gdyby szlachetność pana Salcéde była tylko czysto odegraną komedją? Karmiłem się za, długo zwątpieniem, aby w jednej chwili odzyskać wiarę w czystość uczuć ludzkich. A jeźli pan Salcéde dawno spostrzegł sfałszowanie swego ultimatum i polecił czemprędzej hrabinie napisać taki sam pozorny list do Heleny, z którego wyciął te same ostatnie słowa, aby mieć w potrzebie dowód świadczący o jej niewinności. Wszystko to było możliwe — czyż nie miałem w tece mojego ojca mnóstwo podobnych spraw zawiłych, z których dopiero po latach najskrupulatniejszych poszukiwań udało nam się wyciągnąć rzetelne i pewne wnioski?! Rogera też pan Salcéde nie musiał przekonać, kiedy zimno i spokojnie przyjął otwarte jego wyznanie: rana więc przezemnie jemu zadana miała się krwawić na wieki! Roger zostanie
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/318
Ta strona została skorygowana.