Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/327

Ta strona została skorygowana.

— Za coż to? zapytał Salcéde serdecznie i wesoło. Rozmawiajże sobie z matką a ja wam nie chcę przeszkadzać.
— Idź pan po Gastona, zawołał Roger. Mamie i jemu to samo mam do powiedzenia.

LXXIII.

Salcéde wyszedł. Hrabina stanęła zdziwiona słowami Rogera. — Gastona? powtórzyła, co chcesz przez to powiedzieć?
— Droga, ubóstwiana mamo, odpowiedział Roger, rzucając się przed nią na kolana, to imię, którego nie wolno mi było wymawiać w dzieciństwie, żeby ci łez nie wycisnąć, dziś mogę ci sto razy powtórzyć. Teraz nic nas już z nim nie rozłączy! Tu szybko opowiedział matce, jak go Ferras o wszystkiem uwiadomił i jak upewniony świadectwem Ambrożego otworzył ramiona na przyjęcie drogiego swego brata. Później powtórzył swoją ze mną rozmowę, oskarżając się sam, że źle zrozumiał moje słowa, mówił jej o swojej ucieczce, kłótni i następnem pogodzeniu się z Gastonem, nareszcie o rozpaczliwem błąkaniu się po polach, powrocie do Léville i o wizycie Salcéde’a, która go ostatecznie przyprowadziła do zmysłów i upamiętania. Ale nie mogłem się dnia doczekać, dodał, miałem jeszcze jedno zmartwienie i czułem konieczną potrzebę uściskania cię, potrzebę przewyższającą wszystko inne. Wiem, żem nie wiele wart, ale ja kocham ciebie mamo nadewszystko i gdybyś mnie była nawet mimowolnie nie przekonała, gdybym nawet nie miał pewności, że jesteś czystą jak anioł, byłbym cię kochał więcej jeszcze, gdyby to było możliwem.
Matka i syn rzucili się sobie w objęcia i aż do wejścia Saléda, Ambrożego i Gastona słyszałem tylko łkania i pocałunki.
Roger serdecznie uściskał brata, zaprowadził go w objęcia matki, uściskał później Salcéde’a, przemó-