— Zakazuję ci odjeżdżać — odpowiedział mu sucho, zanadto byś zasmucił panią baronowę. Potrzebowałeś ją zwodzić, musisz teraz i nadal udawać konkurenta.
Pan Salcéde chciał mu odpowiedzieć ale spostrzegł mnie i zamilkł. Kończono śniadanie — powóz zajechał. Pani Montesparre zdawała się zrozpaczoną utratą swojej przyjaciółki; posądzałem ją, że cieszyła się odjazdem niebezpiecznej rywalki. Salcéde trzymał się dość dobrze. Pani Rolanda dzięki chłodnemu usposobieniu a może niezrównanej swojej zręczności, zdawała się być tylko zdziwioną tym dziwnym obrotem rzeczy i niezdolną do stawienia oporu okolicznościom.
W południe powóz nasz już się toczył drogą do Paryża, kiedy na zakręcie drogi prowadzącej do Flamarande koło się łamie i powóz się wywraca. Szczęściem nikt nie został uszkodzony. Należało zdecydować się, co czynić dalej. Najbliższa stacja pocztowa była o cztery mile oddalona, ale na tej nędznej stacji trudnoby było naprawić powóz tak, aby bezpiecznie można jechać dalej. Pan hrabia zaproponował nocleg w Flamarande, a hrabina z największą uległością zapewniała go, że doskonale tam zajdzie piechotą, kiedy nadjechał jakiś ekwipaż, z którego usłyszeliśmy głośne nawoływania.
Była to rodzina de Leville jadąca na objad do Montesparre, która widząc nasze zakłopotanie osądziła, że szaleństwem jest nie wrócić się napowrót do tego dobroczynnego schronienia, gdzie środki naprawienia naszego powozu były zapewnione. Poczciwi ci sąsiedzi tak gorąco nastawali na hrabiego, że musiał ustąpić nie chcąc się okazać śmiesznym i nieludzkim dla młodziutkiej swojej żony, skazanej na dwumilową pieszą podróż i nocleg na słomie w Flamarande. Wtłoczono się więc do powozu państwa Leville, a
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/33
Ta strona została skorygowana.