Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/337

Ta strona została skorygowana.

rych mąż mój nigdy nie myślał urzeczywistnić. Jesteś nadto skrupulatny i trochę formalistą, ale jakiekolwiek były twoje powody Karolu, zawsze były uczciwe; nie rozumię, dla czego miałbyś nas opuszczać teraz, kiedy wszyscy tak szczęśliwi jesteśmy i tyle tobie zawdzięczamy.
— Szczęśliwi! A jednak pani jeszcze płaczesz!
— Ależ to nic nie jest, nic zgoła! Czasem musimy ulegać takiemu rozdrażnieniu, szczególnie podczas gwałtownych przesileń, ale to znika natychmiast, kiedy jesteśmy zadowoleni z siebie. Roger ani na chwilę nie przestał kochać mnie i Gastona. Właśnie dzwonią na objad, zobaczysz ich razem. Podaj mi ramię, bo czuję się osłabioną po tej migrenie. Siądziemy razem do stołu, a Roger wiem, że stanowczo sprzeciwi się twemu zamiarowi. Nie mogłem się oprzeć dobroci mojej pani i zaprowadziłem ją do zamku. Wszyscy przyjęli mnie z uprzejmością, tylko Roger nie zwracał prawie na mnie uwagi, chociaż podał mi rękę u wejścia.
Pan Salcéde musiał już powtórzyć baronowej treść swojej rozmowy z hrabiną, bo bledszy był jak zwykle, a pani Montesparre spoglądała na niego trwożliwie i niepewnie. Roger, wesoły zawsze, ukrywał jednak wewnętrzny jakiś niepokój. Czuł coś niezwykłego w otaczającej go atmosferze a bał się stanowczej decyzji. Prześladował bezustannie baronowę swemi żarcikami, pytając ją, czy raczyła się spostrzedz na swojem męczeństwie i czy myśli nakoniec uwieńczyć je stosowną nagrodą. Baronowa nie śmiała się jak zwykle z jego konceptów, odpowiadała mu trochę ostro, co Rogera bardzo dziwiło i zwracał się do pana Salcéde o wyjaśnienie jej niezwykłego humoru.
Gaston mówił mało; ubrany w swój codzienny ubiór uchodził w oczach służby za dzierżawcę Rogera, a pan Ferras obojętny jak zwykłe na bieżące