Myślałem, że poszedł przez ogródek i że go usłyszę w salonie, ale go i tam nie było. W kwadrans później p. hrabia pożegnał się z baronową i powiedział mi, że mogę odejść, bo mnie już nie potrzebuje.
— Czy nikt nie wrócił? spytała mię baronowa.
Odpowiedziałem jej, że pan Salcéde wrócił sam.
— A gdzież się podział, żeśmy go nie widzieli.
— Poszedł zapewne się przebrać, rzekł hrabia z ironją, możesz go pani jeszcze zobaczyć, nie jest tak późno.
Poszedłem za panem, który przeszedł ogródkiem do swoich pokojów na dole. Nie zdziwił się ujrzawszy okno w małym salonie na wpół otwarte i wszedł po cichu... Po chwili usłyszałem stłumiony okrzyk i szamotanie się. Rzuciłem się ku drzwiom. Hrabia chwyciwszy za gardło p. Salcéde, którego zastał w swoim salonie, wlókł go za sobą. Nie miał broni przy sobie, ale wściekłość podwajała jego siły, i byłby udusił nieszczęśliwego młodzieńca, gdyby Salcéde nie był o wiele silniejszym. Z łatwością wydostał się z jego szponów i rzekł do hrabiego dość spokojnym głosem: — Bez hałasu! chodźmy do ogrodu — tam się rozprawimy!
Przeszli prędko koło mnie i wtedy spostrzegłem w ściśniętej dłoni p. Salcéde bukiet z świeżych kwiatów. Nie wypuścił go wśród walki, ale starannie ukrywał na piersiach przed bacznem okiem hrabiego.
— Przynieś dwie pierwsze lepsze strzelby od polowania krzyknął do mnie hrabia — spiesz się! strzelamy na oślep, biegnij!
— Nie znajdzie ich, odpowiedział pan Salcéde chłodno; niech twoją przyniesie. Jeżeli winnym mnie uznasz, możesz z niej zrobić użytek!
Odeszli. Pierwszą moją myślą było, zobaczyć co się dzieje z hrabiną. Czy była wspólniczką zbyt oczywistego przestępstwa p. Salcéde? A może chciał ją
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/35
Ta strona została skorygowana.