jej dostateczną były karą i pokutą; dosyć mi już tego, nie był to wcale zajmujący widok. Będę miał wreszcie potomka — co do którego żadnej nie mam wątpliwości. Zależy mi na tem żeby nie chorowała i nie była smutną, winien jej jestem pewne ustępstwa i trochę rozrywki.
Przepędziliśmy zimę w Neapolu, zwiedziwszy Rzym i Florencję. Pani cały czas była zupełnie zdrową.
W maju 1842 r., właśnie w rok po urodzeniu się pierwszego Flamaranda, ujrzał drugi światło dzienne, równie zdrów i piękny jak tamten. Pani życzyła sobie powrócić nad jezioro Perouzy, bo polubiła to miejsce i ten klimat. Całą gorącą miłość którą żywiła dla tamtego, przelała na ten nowy swój skarb; nie opuszczała go ani na chwilę i nim tylko żyła.
Teraz hrabia był już zupełnie spokojny i powiedział sobie, że osiągnął swój cel. Pani żyła w dobrowolnem odosobnieniu, a zachowała się tak przykładnie, że przeszłość wymazała się z pamięci hrabiego jak sen przykry, a domowe jego pożycie zdawało się być jednem z najszczęśliwszych, jakie tylko można sobie wyobrazić.
Ponieważ klimat włoski sprzyjał jego zdrowiu, postanowił przepędzić tam lat kilka. Wolałby był zamieszkać we Florencji, ale że pani przemawiała za pobytem w Perouzie, wynajął więc stary zamek w pobliżu tego cudownego miejsca, gdzie tyle okazałych wznosi się pomników. Prowadzili tam dom otwarty i hrabia nie okazywał już najmniejszej zazdrości. Pory letnie spędzali nad brzegami tego pięknego bladoróżowego jeziora, gdzie drugi ich syn, Roger, pod szczęśliwszą gwiazdą ujrzał światło dzienne od biednego Gastona w Sévines.
Szczęście to trwało trzy lata. Nikt nie domyślał się nawet ile łez i smutku kryło się po za tem szczę-
Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/79
Ta strona została skorygowana.