Strona:PL Sand - Joanna.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.
98

dobra w téj okolicy; inaczéj bowiem ciężko by ci je było kupić, bo każdy by się obawiał, aby ci razem i tego skarbu ukrytego nie sprzedał.
— Więc ja i w téj stronie mam posiadłości? — pomyślał Wilhelm, który o tém niewiedział, a przynajmniéj sobie nie przypominał; tak małą miały wartość te przestrzenie puste i płone.
— I w tym wypadku nawet, — mówił daléj proboszcz — gdybyś pan w szlachetnym zamiarze ulepszenia roli w tych stronach kapitały tu przyniósł i je poświęcił, a przez to i mienie wieśniaka ulepszył, który je obrabia, byłoby wielu takich, którzyby krzywém okiem na to patrzeli. Byliby bowiem tego mniemania, że każesz ziemię wywracać, aby z łona jéj wydrzeć te bryły złota, które wypalają korzenie roślin, i zapewnie owe wozy szczérego złota i srébra, owe świécące przyłbice i pasy z kamieni drogich twoich przodków, dowódzców gallickich, zniszczonych i wymordowanych w tych miejscach przez Rzymian, a późniéj przez ludy barbarzyńskie. To podanie — jak każde podanie w ogóle — ma podstawę historyczną. Przy śmierci dowódzcy gallickiego lub keltyckiego, zrobiwszy na jego grobie bogom ofiarę z jego niewolników, najprzychylniejszych sług, i koni, sypano im — jak ci zapewne jest wiadomo — grobowce, i zakopywano wraz z owemi zwłokami całe bryły złota i srébra, bronie najdroższe, i niezmierne bogactwa. Często przeto w tych okolicach znajdywano łańcuchy złote w urnach tych grobowców, — tumuli..... Ale nudzę cię zapewnie panie baronie?
— O przeciwnie, księżę proboszczu! bardzo mnie