jeżeli będziecie chcieli, mój paniczu chrzestny, abym wam co rozprawiała, to niebędzie żadnéj przeszkody.
— Nie, moja Joasiu, właśnie tutaj, przy twojéj matce zmarłéj, w jéj obecności jeżeli się tak wyrazić mogę, żądam z tobą pomówić. Chcę ją wziąść za świadka moich dobrych zamiarów, i czystości moich uczuć dla ciebie. Chcę jej przysiądz, że będę twoim przyjacielem i obrońcą, moja kochana Joasiu, i jestem tego pewny, że nasza rozmowa nie będzie bezbożną, ale owszem radością przejmie jéj duszę, która teraz jest w niebie.
— Za nadto dobrze mówicie, abym was niemiała słuchać paniczu chrzestny. Wiecie wy o tych rzeczach więcéj jak ja, i wierzę wam bardzo.
— Powiédz-że mi przeto, moja Joasiu, najprzód, czy będziesz miała zaufanie we mnie, i czy chcesz, żebym ja sam twoim losem się zajmował?.... Mówię sam.... Jednak to się rozumie że wraz z moją matką; tak, głównie z moją matką.
— Nie mogę nic lepszego zrobić jak słuchać co mi poradzicie mój paniczu chrzestny. Bo i sama matka moja zawsze mi mawiała, że wasza pani matka, jest to bardzo dobra kobiéta, a wasz ojciec nieboszczyk był człowiek słuszny i sprawiedliwy.
— Przyrzekasz mi więc nie słuchać żadnych innych porad prócz moich jedynie?
— Przyrzekam, paniczu chrzestny, z przyzwoleniem jednak księdza proboszcza, który to samo jest człowiekiem bardzo uczciwym, a którego mi moja matka słuchać mocno przykazała.
— Z przyzwoleniem księdza proboszcza — przystaję — ale téż i nikogo więcéj, nawet i twojéj ciotki!
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.
134