piéro, ani razu jeszcze do niego nie wróciłam, ani téż moja matka.
— A to dla czego?
— Niewiém dla czego, mój paniczu chrzestny. Zdaje się mi, że moja matka musiała tam mieć wiele zmartwienia, bo zawsze mi mówiła: Joasiu, nigdy to na dobre nie wyjdzie jeżeli się opuszcza swój dom i swoją rodzinę; przekonasz się o tém, jak będziesz twoją własną panią.
— Ale teraz, moja biédna Joasiu, niémasz ani rodziny, ani domu!
— To prawda — odpowiedziała Joanna spoglądając na ciało swéj matki.
Potém zwróciła się ku domowi swojemu w gruzach będącemu, i po raz piérwszy w życiu uczuła, jak to jest okropnie widzieć zapadającą się strzechę pod którą się całe życie przepędziło.
— To prawda, — powtórzyła głosem wzruszonym; nie myślałam o téj biednéj chacie do któréj tak przyzwyczajoną byłam; gdzie moją matkę co rano i co wieczór widziałam; gdzie przy jéj boku sypiałam, i gdzie słyszałam moje koźlęta skaczące i beczące pod czas gdy zasypiałam. Tak, prawda, to wszystko się zakończyło. Byłam z tego rada na chwilę; bo mi się zdawało, że już tam nie będę mogła spać spokojnie kiedy mojéj matki przy sobie nie będę miała. Ale teraz, to widzę żebym była bardzo rada zobaczyć jéj łóżko, jéj szafę, jéj wielki stołek drewniany, jéj kądziel i naczynie, które tak ładnie myła i tak dobrze ustawić umiała. Prawda, że wyratowali część tych sprzętów, ale gdzież to miejsce, do którego były przyzwyczajone, i ta ręka, która ich używała.... i ten głos, który się w téj izbie odzy-
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.
136