Strona:PL Sand - Joanna.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.
158

szczyt, że tak o mnie mówisz; ale ty wiész dobrze, że ja iść za mąż niechcę.
— Dokąd się inny nie trafi! — rzekł Leon, który w każdéj rzeczy, kota do góry ogonem obracał.
— Nie panie Leonie, nie; choćby się i inny trafił, — odpowiedziała Joanna z wielką spokojnością; — ksiądz proboszcz wie o tém dobrze, że nawet myśleć nie mogę o zamężciu.
— Jak to, wy o tém wiécie, wy, księże proboszczu? — zawołał Leon przedrwiwając. — Otóż to przykład, co to znaczy spowiadać dziéwczęta młode?
— Joasia niechce iść za mąż..... Joasia nigdy nie pójdzie za mąż, — odrzekł proboszcz z powagą.
— Tak, tak, to tajemnica spowiednia, — zawołał Marsillat śmiejąc się.
— To nie dla śmiechu panie Leonie, — odrzekła Joanna z godnością, umiarkowaną ciągle łagodnością nadzwyczajną jéj serca i głosu.
Wilhelm przypatrywał się Joannie z zajęciem wielkiéj ciekawości.
— Czyli to jest w istocie tajemnicą? — zapytał, zwracając się do młodéj dziewczyny.
— To się na nic nie przyda o tém rozprawiać, — odpowiedziała Joasia; — ja tylko o tém wspomniałam, aby okazać, że mi domu nie potrzeba, i że go niechcę, mój paniczu chrzestny. Ale jestem wam tak wdzięczną za waszą chęć, jak gdybyście mi pałac zbudować kazali.
— Joasia bardzo słusznie mówi, — ozwał się proboszcz, — proszę być pewnym, panie baronie, że roztropność przemawia przez usta tego dziecka. Gdyby dom miała, powodowana dobrocią swojego serca, a może