Ta strona została uwierzytelniona.
168
na swojéj Fanchon wraz z Wilhelmem, któremu ruch na koniu coraz to większe boleści sprawiał. Kadet i Joasia na Siwce przed nimi jechali. Raguet, ukryty za skałami widział ich oddalających się i dopiéro teraz pojmować zaczął, że Marsillat nie potrzebował jego pomocy. Proboszcz poczciwy, wołał z wysokości wieży za Marsillatem:
— A nie zapomnij pan mego ciepłomierza!
A potém wrócił do siebie, smutny, chociaż wielkiego kłopotu i niespokojności pozbawiony, w miarę, czém bardziéj Joanna od Toull-Sainte-Croix się oddalała.