bo wyznać potrzeba, że cesarz..... to jest Bonaparte umiał czarować naszych mężów.
— Prawda w początkach, jak gdyby się do tego był urodził. Sama widziałam jak pan Charmois, będąc u mego szambelanem, całkiem był nim zachwycony.... Ale kiedy widział, że tyle głupstw popełnił, oczy się mu w krótce rozjaśniły i poznał prawdziwe swoje widoki i prawdziwe swoje obowiązki.
— Bardzo wątpię, czy pan Boussac tak łatwo by się był dał poprawić. Owszem, czém więcej nieszczęść Napoleona spotykało, tém bardziéj się do niego przywięzywał.
— O bo téż to z niego był człowiek nadzwyczaj romansowy. Chociaż przyznać muszę, że to był człowiek godny który by cię był bardzo uszczęśliwił, gdyby wojna was nie była z sobą tak często rozłączała, a ty tak bardzo zazdrosną nie była.
— Nie słusznie mi ten wyrzut robisz, moja kochana..... Nigdym o ciebie zazdrosną nie była.
— Nie mów, nie, — bo był czas, żeś i na mnie była trochę zazdrosną.
— Nigdy. Pan Boussac nienawidził zalotnic..... a z ciebie wielka była zalotnica.
— O, złośliwa!.... Czyż w ówczas nie byłyśmy wszystkie zalotnice?
— Mniéj lub więcéj!
— Wszak i tyś szalała za strojami; i robiłaś na nie wydatki, których by mi pan Charmois nigdy nie był dozwolił.
— Było to więcej z próżności u mnie jak z zalotności..... Czy sądzisz, że to wszystko jedno?
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.
177