pełna w służbie mojéj, na któréj tylko zyskałam, i którą ci polecam.
— Ależ one nic nie umieją! Któż cię ubiéra? Kto trefi Maryją?
— Klaudyja. Jest ona bardzo zręczna do tego, ruchliwa i pojętna; jest to dziewczyna, z któréj wszystko zrobić można.
— A ta druga co robi? Widzę ją daleko rzadziéj zajętą w domu.
— Ta pasie moje krowy, robi masło i sér śmietankowy najdoskonalszy. Ona zarządza praniem, bieliznę wszystką ma pod sobą, i wszelki owoc mi przechowuje. Ona to ma wszystkie moje klucze. Nie jest ona tak przemyślną, tak zręczną w swych palcach i tak żywą jak Klaudyja, ale pomimo to jest dziewczyną nieocenioną; roztropna, porządna, pracowita, łagodna i wierna, stała się mi niezbędną; jest to skarb prawdziwy, któren syn mój do domu sprowadził.
— A, więc to Wilhelm ją przyprowadził? Wziął ją zapewnie bez wszelkiéj innéj zalety, prócz ładnéj twarzy; a to dowodzi, ze się zna na tém bardzo dobrze.
— Moja kochana, Wilhelm za nadto dobrze urodzony, i za nadto sam siebie szanuje, aby miał się poniżać do tych biédnych istót.
— Nie miałaś jednak tyle ufności w jego ojcu, bo sobie dobrze przypominam, żem cię pewnego razu nadybała tutaj w łzach się rozpływającą; oddaliłaś właśnie była niańkę..... czy mamkę, zdaje się mi twojego syna, sądząc ze pan Boussac się w niej kochał.
— Przypominasz mi jeden z moich starych grzéchów, — a to jest prawdziwém okrucieństwem z twojéj
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.
179