Strona:PL Sand - Joanna.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.
193

z moimi podwładnemi. Byłoby to bardzo nieprzyzwoicie, i postawiło by ich na stopie poufałości ze mną, któraby dla mnie stósowną nie była.
— A potém, mogłoby to ich pogniewać, — dodała pani Boussac, — mogłyby sądzić, że się chce z nich zażartować, że się pogardliwie z niemi obchodzi, a ci ludzie w małych miasteczkach bardzo są drażliwi. Niechciéj zatém posuwać daléj tego żartu, moja kochana Maryniu!
— To prawda, — odpowiedziała Marynia łagodnie — Patrz kochana mamo! jak jesteśmy powolne, i natychmiast od tego odstępujemy.
— Otóż i cała nasza zabawa się zakończyła! — rzekła Elwira przybierając na powrót swoją twarz posępną; — było téż warto tyle pracy sobie zadawać z ich przebraniem! Mama to zawsze mi taką przykrość zrobi. Nigdy nie chce, żeby się zabawić! Gdyby mama nic nie mówiła, toby pani Boussac ani do głowy niebyło przyszło, aby nam to zakazać.
— Ależ moja kochana Elwirko, wszak ci się powiada, żeby to mogło urazić, i na samym początku ludzi przeciwko nam uprzedzić.
— Co za wielkie nieszczęście urazić głupców! — odrzekła Elwira, która się zapyrzyła ze złości, chociaż mowa jéj powolna i rozwlekła takiéj gwałtowności gniéwu wcale nie okazywała.
Pani Charmois chciała coś na to odpowiedzieć, a ta sprzéczka nie tak łatwo by się była skończyła, ale Kadet wszedł w téj chwili przynosząc światło. Syn kościelnego Leonarda należał także do tego nowego poboru sług wiejskich, których pani Boussac przyjęła dla oszczę-