Strona:PL Sand - Joanna.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.
208

nie przewidując, że będziemy za nadto szczęśliwe tego dnia, abyśmy potrzebowały szukać w czém inném zabawy.
— Joasia była tedy to samo przebrana?
— Nieinaczéj. Czyliś ją nie poznał?
— Nie bardzo dobrze, — odrzekł Wilhelm zamyślony.
— O żartujesz! ucałowałeś ją w rękę z wszelką grzecznością! Sądziłyśmy tedy, żeś nam chciał pomódz, aby złapać sir Arthura.
— Nie myślałem nawet o tém, — odrzekł Wilhelm.
— Jak widać, toś się jeszcze nie wyleczył z twojego roztargnienia?
Podczas téj rozmowy cicho prowadzonéj, pani Charmois głosem swoim cienkim i piskliwym sir Arthura w przedmiocie małżeństwa badać zaczęła.
— Jest już bardzo dawno, jakem to szczęście miała widzieć pana parę razy w Paryżu u pani Boussac, i w domu pań de Brosse i Airvaux, — rzekła do niego. — Wtedy jeszcze pan niebyłeś żonaty; niebyłeś sam jeszcze pewny, czy znkupić majętności w Francyi lub wrócić do Anglii i tam osiąść; było to krótko po powrocie naszéj ukochanéj rodziny królewskiéj, a chociaż pan nie byłeś w wojsku, byłeś jednak uważany jako jeden z wybawców naszych. A teraz pan jesteś zapewnie już żonaty, jak się mi zdaje.... czy wdowiec? Proszę mi wybaczyć, jeżeli sobie tego tak dobrze nie przypominam....
Marsillat mimowolnie wstrząsnął ramionami na tę nazwę: wybawcy, którą Anglik przyjął bardzo ozięble. Pani Boussac, któréj baczności cały ten zwrot pani