Strona:PL Sand - Joanna.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.
Miasto gallickie.

W cztéry lat blisko po téj przygodzie p. Wilhelm de Boussac po raz piérwszy przejeżdżał koło góry Barlot, na któréj się wznoszą owe skały krwawo-ofierne; a spoglądając zdaleka na te pomniki druidzkie, i przypominając sobie, że trzy do cztéry razy niegdyś zapałem myśliwskim poprowadzony te miejsca zwiedził, stracił zupełnie z pamięci wspomnienie mniemanéj druidki, w któréj rękę złożył piérwszy swój datek. Okoliczność ta mała zupełnie mu z pamięci wypadła, i niepowróciła do niéj, aż długi czas późniéj.
Młody baron de Boussac z wesołego i rozpustnego ucznia stał się przyjemnym młodym człowiekiem, białym i różowym jeszcze jak jaka panna, mówiąc zwyczajem ludu, ale dość silnie jednakowo zbudowanym, i z twarzą, w któréj więcéj powaga jak wesołość przebijała. Czas i zastanowienie przyśpieszyły dojrzałość jego umysłu, smaku, i zewnętrznego ułożenia. Teraz już swych przechadzek nieograniczał na zwiedzaniu