kszéj tajemnicy w téj mierze kochana siostro, a szczególnie trzeba się wystrzegać, aby ani pani Charmois, która między nami powiedziawszy, nieznośną jest istotą, ani ociężała Elwira, ani téż ów złośliwy dowcipniś Marsillat, a z nimi i całe miasto Boussac o tém ani słowa nie wiedziało i żartować sobie nie mogło na koszt szlachetnego i niewinnego Arthura.
— Nietrzeba o tém nawet naszéj mamie nic wspominać, czy słyszysz Wilhelmie? — dodała Maryja. — Nasza mama będąc dobroduszną jest zarazem bardzo słaba, i w wielkiéj przyjaźni z panią Charmois; nie mogła by tedy wytrzymać, aby tego zdarzenia jej nieopowiedzieć.
— Nie trzeba przeto nikomu, nawet i Joasi nic o tém mówić.
— Szczególnie przed Joanną to wszystko ukryć potrzeba. Znam ją wprawdzie, że za nadto wiele rozsądku posiada, aby jej najmniejszy zamek na lodzie w głowę wbić można, i że nigdy by w to nieuwierzyła; byłaby jednak w obec Arthura w wielkim kłopocie, przykrym dla niéj i dla niego.
— Cóż jej tedy powiemy, tej biednej dziewczynie, aby wytłómaczyć powód, dla którego pan Anglik list do niéj napisał, o którym jej Klaudyja zapewne powie?
— Nie powiemy jej nic o liście, a ona nie jest bardzo ciekawa i pytać nie będzie? Oto wiész co, nim to jakie zaburzenie i zadziwienie w zamku sprawi, uprzedzimy Joasię, że to był żart tylko..... Właśnie ją na łące spostrzegam. Pójdźmy do niéj!
— Ja nie pójdę, — rzekł Wilhelm, — ja wolę tutaj zostać. Niewiedziałbym co powiedzieć tej dziewczynie.
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.
227