Przez cały tydzień Wilhelm do Joanny ani słowa nie mówił prócz: dzień dobry, lub dobry wieczór przyjaźny, jeżeli się z nią spotkał, co jednak Joasię ani nie dziwiło, ani téż nie martwiło wcale. Nie była ona wymagającą, a napad wdzięczności zapalonéj który go do jéj nóg na łące sprowadził, według jéj zdania tysiąckrotnie i na zawsze nawet wynagradzał dług, któren chory względem swéj dozorczyni zaciągnął. A że nieznała wcale Wilhelma przed słabością jego, i nie wiedziała, że był daleko żywszym jak podczas wyzdrowienia, zdawało się jej tedy, że on wrócił do swojego właściwego stanu i usposobienia, i niespostrzegła wcale, że cały jego smutek nazad powrócił. Wilhelm dość zręcznie swoje cierpienia przed matką i rodziną Charmois ukryć umiał, lecz, kiedy z Maryją sam na sam został, nie mógł się już dłużej miarkować, a Maryję przerażał ten codziennie wybitniejszy powrót jego smętności dawnéj.
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/244
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XIV.
Sir Arthur.