Strona:PL Sand - Joanna.djvu/273

Ta strona została uwierzytelniona.
167

sama na niebezpieczeństwo narazić miała. Nabrała tedy odwagi, i wyszła wraz z nią. Wszędzie głęboka cisza panowała, a Klaudyja, wszelkiéj bojaźni pozbawiona, zaczęła sobie drwić z Joasi zpowrotem.
— To nic nie znaczy, — rzekła Joasia; — jestem pewna, żem go widziała. Jeżeli to jest Raguet, to się niema czemu dziwić; jest to człowiek, który się wszędzie wśliznie, po całych nocach biega, i sypia wtedy kiedy inni pracują.
— To prawda, że jest ciekawy jak szpak, — odrzekła Klaudyja, — zawsze go można zdybać na drodze, jeżeli się gdzieś coś chce ukryć. Nieraz przez cały wieczór słuchał cośmy sobie w domu mówiły, i nawet wiedział o wszystkich moich sprawkach z Marsillatem, chociaż ani słówka o tém nikomu nierzekłam. Dla tego on to uchodzi za czarownika i ludziom strachu napędza.
Sir Arthur jednak spać nie mógł. Wyobraźnia jego zwykle tak spokojna, cwałem bujać poczęła. Prostota i nadzwyczajność w osobie Joanny w takiéj były sprzeczości z sobą, że go to w największą niepewność i kłopot wprawiało.
— Któżby o tém był kiedykolwiek pomyślał, — rzekł sam do siebie, — że się zakocham w wieśniaczce; że będę miał zamiar żenić się z istotą, która czytać nie umie, i że duma jéj da mi odkosza, a głębokość jéj zagadek do siebie mię przynęci. — Przyjacielu! — rzekł do Wilhelma, skoro tenże wszedł do jego izby o dziewiątéj godzinie z rana, — jestem dzisiaj daleko bardziéj zachwycony Joasią wieśniaczką, jak mnie wczoraj Miss