mszy; jestem także grabarzem, i nauczyłem się kucharstwa. To ja sporządzam biesiady weselne i uczty pogrzebowe, nielicząc jeszcze i tego, że pomagam przy chrzcie. A cóż, pan byłeś w Paryżu?
— Przez całe moje życie prawie.
— Może z pana indzimir drogowy? Dobrze by było, żebyś téż pan kazał i nasze ponaprawiać.
— Wypadałobyć to uczynić; ale ja nie jestem inżynierem drogowym.
— A może pan handlarzem na towary? Ale nie, za mały macie tłómoczek, chociaż macie ładną szkapę, coby wielkie tłómoki nosić mogła.
— Ani handlarzem nie jestem!
I nagle przerwał Wilhelm ciekawe wypytywania kościelnego — kucharza — grabarza odbiérając z jego rąk uzdę konia, aby go wprowadzić ostróżnie przez nizkie drzwi stajni na kozy matki Gity. Stara czarownica, z obrosłą brodą, zjawiła się natychmiast i pomogła mu słomą konia z potu obetrzéć, a powitawszy go drugi głos zabrała w tym dwuśpiéwie wypytywań ciekawych, któren już Leonard był rozpoczął. —
— Panicz zapewnie chłopiec (t. j. syn) pana Grandin de Gauzon? — Czy panicz z Boussac jedzie? — Może jedziecie do w Evaux? — A może panicz przypadkiem siostrzeńcem pani Chantelac, co mieszka w Chatelus?
— Mnie się zdaje, rzekła stara, niezrażając się wcale krótkiemi zaprzeczeniami młodzieńca, że panicz jest p. Marsillat; nie ten stary, co umarł, ale ten młody co teraz jest prawnikiem w Boussac?
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.
25