wszelkich rozmów i celem, na któren wszystkich spojrzenia zwrócone były. Pani Charmois tém tylko dręczyła panią Boussac, narzekała na zgorszenie, i żądała usilnie wypędzenia Joanny. Ale pani de Boussac, która w swoim pięćdziesiątym roku, w swoim starym zamczysku życie ładnéj kobiety z czasów césarstwa wiodła, wstając późno, trawiąc kilka godzin na ubieraniu, mrząc na swoim sześlągu i pieszcząc się ze swoją migreną, nie była wcale przenikliwą, nienawidziła wszelką ostateczność, i wreszcie większe prawdopodobieństwo upatrywała w tém, iż sir Arthur myśli raczéj o jéj córce jak o jéj służącéj. I w istocie przyjaźń szczéra i otwarta między Maryją i Harleyem łatwo ją mogła na tę myśl wprowadzić, a nawet czasami panią Charmois samą łudziła. I Wilhelm niekiedy wprowadzał ją w błąd i słodkie marzenia udając nadskakującego koło Elwirki; lubo i to prawdą było, że, kiedy się mu już naprzykrzyło szydzić i przymuszać się, nagle tę gorżką igraszkę poprzestawał, i to wtedy właśnie pani la Charmoise — jak ją w mieście nazywano, gdzie powszechnie cierpianą nie była z powodu tych przysad, które sobie nadawała, swego zamiłowania w podstępach i obłudnéj pobożności — wpadała w swoję podejrzliwość i gniew zapalczywy.
Cały ten romans sir Arthura w skutkach swoich wielki miał wpływ na dwie osoby, z których jedna z goryczą z niego szydziła, a druga się mu ze smutkiem przyganiać zdawała. Piérwszą osobą był Leon Marsillat, który, do żywego tknięty, i wzburzeniem swych namiętności do walki pobudzony, chętnie by najpiękniejszego swego konia, a może i najlepszą sprawę
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/312
Ta strona została uwierzytelniona.
306