Strona:PL Sand - Joanna.djvu/317

Ta strona została uwierzytelniona.
311

wiał, rzucając sobie wzajemne i dobrotliwe spojrzenia, i wiązki siana wielkie, woły, zanurzone aż po kolana w sianie, którego w ten dzień tyle dostają ile chcą same, dopiekającemi ukąszeniami much niepokojone od czasu do czasu pochylały swe piękne łby, jarzmem z sobą sprzęgnięte, i nadawały wozowi ruch kołyski, przez co często na kolana padała miluchna Marynia, stojąca obok sir Arthura na przodzie ładunku. Ta dziewczyna młoda za nadto wątła aby znieść mogła upał, swawoliła w koło robotników, spinała się lub schodziła leciuchno, kładąc nóżkę swoją maluchną na ramieniu Alberta, to znów pobiegła do Klaudyi, aby grabkami kilka razy uderzyć, a potém, zadyszana i tchu pozbawiona paść z głośném i wesołém śmiechem na te małe kupki siana, które w koło rozścielone leżą. Klaudyja zwinna i kruciuchno ubrana, rumiana jak czeresznia, równie jak sir Arthur z wielką zalotnością swoją zręczność i rzutkość okazać się starała. Elwira nie mniéj silnie zbudowaną była jak wieśniaczka; ale za nadto swą sznurówką obcisniona, aby się wolno poruszać mogła, co chwila musiała wracać do swéj matki, która siedząc na sianie, i piekąc się pod swoją parasolką, tę uwagę zrobiła, że biédna dziewczyna czerwieniła się jak piwonia i wcale nic na tém niezyskiwała, opalając się tym sposobem bardziéj w słońcu, jakby to dla niéj było korzystném i życzyć by sobie tego mogła.
Wilhelm zrzucił był z siebie wierzchnią suknię, a połyskiwając w słońcu swoją bieluchną batystową koszulą odsłonił swoją szyję białą i okrągłą, jak szyja kobiéty. Był on w istocie jeden z chłopców najpiękniejszych, jakich kiedy można było widzieć; lecz Klaudyja