przyjacielowi, jakby bratu, jakby spowiednikowi twojemu?
— Mówię panu najszczérszą prawdę.
— Jednakowo, to, o czém ci mówię, nie jest może niepodobieństwem. Mam ja wielki wpływ na panią Boussac; mogę ci wynagrodzić niesprawiedliwość losu względem ciebie. Już ci to nie raz powiedziałem, i teraz jeszcze ci powtarzam, że jestem twoim sługą i przyjacielem.
— O wy panie, wy jesteście tak dobrym i ludzkim dla mnie, że tego wcale pojąć nie mogę i wdzięczności mojéj okazać wam nie umiém. Tego wszystkiego jednak nie potrzebuję. Nigdy niepójdę za mąż za mojego chrzestnego panicza, gdyby mi nawet jego matka uczynić to rozkazała.
— O Joasiu! pamiętaj na to co mówisz! Wilhelm jest chłopiec młody i przystojny, miły i dobry. Ma on wiele dowcipu, uczynił wiele dla ciebie, i kocha cię aż do szaleństwa.
— Obym tedy ja umrzeć mogła zamiast niego! — zawołała Joanna, — byleby mi tylko niemówiono nigdy o tém, abym za niego iść miała.
I zaczęła płakać.
— Joanno, zawołał sir Arthur, — ty jesteś zamężną!
— Ja? — zapytała Joanna z zadziwieniem podnosząc głowę; — a to co za myśl panu przyszła? Gdybym była zamężną, czyliż by ludzie o tém nie wiedzieli?
— To jesteś zapewnie już z kim zaręczoną?
— Z kim? Nie, panie, nie; wy się mylicie!
— A więc kochasz kogoś?
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/335
Ta strona została uwierzytelniona.
329