przepędzić, i nie liczyć na jego zdrowie, tylko pod tym warunkiem, to nad moje siły!
— Wiedziałam o tém, — pomyślała Charmois, — Moja duszo, — rzekła do niéj głośno, — zawierz raz doświadczeniu mojemu w życiu i mojemu przywiązaniu dla ciebie. Nie odrzucaj moich rad, niepozwalając szczególnie na to, aby Joanna przez cały ten dzień z tobą mówiła, i urządź się tak, aby tego wieczora sam-na-sam z twoim synem pozostać mogła, a ja ci ręczę, że jutro ani on, ani ona cię więcéj dręczyć nie będą.
Pani Boussac poszła za poradą swéj przyjaciółki. Joanna po trzykroć z nią mówić chciała: lecz z widoczną surowością odtrąconą została.
Joanna poszła opatrzyć swe krowy, a urządziwszy tak wszystko, aby im na niczém aż do jutra rana nie zbywało, popieściła się z małą jałówką białą, którą szczególnie lubiła, nazbiérała dla niéj trawy najlepszéj, jak gdyby ostatni przysmaczek jej dać chciała; potém wszystko starannie uporządkowała, i zatrzymawszy się na chwilę na progu téj stajni, w której tyle godzin przyjemnych poświęciła zatrudnieniu pokornemu, tak miłemu dla niéj, przeżegnała się nakoniec wielkim krzyżem, chcąc niby zamknąć pobożnie znów jeden okres swego życia w pracy.
Udała się potém do swojéj izby w wierzyczce, zrobiła małe zawiniątko z najpotrzebniejszych rzeczy, włożyła do skrzynki Klaudyi kilka strojów, które jej chrzestna matka dała, a z których Klaudyi podarunek zrobić chciała. Niewzięła z sobą tylko jeden klejnot, krzyżyk złoty, któren jej Marynia w dniu imienin podarowała. Weszła potém do pokoiku panny, lubo do-
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/351
Ta strona została uwierzytelniona.
345