— W istocie, jest to człowiek bardzo złośliwy, — rzekł Marsillat, który pojął od razu przebieg swego haniebnego spólnika, i natychmiast z niego z rzadką swoją zdolnością i przytomnością umysłu, korzystać postanowił. — Nie powinien ci był tego powiadać: ja już od dawna o tém wiedziałem, ale bym się nigdy nie był odważył uwiadomić cię o tém.
— Ale to bardzo źle panie Marsillat, boście mnie przez to od mego obowiązku odwiedli.
— To prawda; ale cóż robić? Miałem może ważne przyczyny, aby się tak łatwo nie skłonić do uwiadomienia cię o tém nieprzyjemném przypadku.
— Czy ciotka bardzo chora?
— Nic nie wiém. Była bardzo chora, kiedym ją u siebie opuścił przed ośmiu dniami.
— U was, panie Marsillat? Gdzież to, u was?
— W Montbrat; czyś nie wiedziała, że ona tam już jest od dwóch tygodni?
— Dalibóg, żem nic o tém nie wiedziała. A dla czegóż to ona była u was?
— O, ona tam jeszcze jest. Cóż robić? Jest ona wprawdzie bardzo zła kobiéta, któréj nie lubię, bo widziałem niegdyś, że cię nieszczęśliwą robiła; ale ona sama tak nakoniec była nieszczęśliwą, żem się nad nią litować musiał. Kiedy ją ten łotr Raguet od siebie wypędził, była zmuszoną chodzić od domu domu po żebranym chlebie, i nareszcie i do Monbrat przyszła pewnego dnia, kiedy tam byłem. Była tak chorą i słabą, żeby na podwórzu była umarła, gdybym jej nie był kazał wejść do kuchni, i dać wina i rosołu. W ten czas moja stara służąca, któréj ty nie znasz, a z któréj bardzo dobra ko-
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/366
Ta strona została uwierzytelniona.
360