do mnie zaufania. I hańba tylko dla mnie, że się muszę bronić o takie rzeczy bezecne.
— Jest jednakowo jedna osoba, któréj pogarda boleść by ci sprawiała, i któréj szacunek zachować byś sobie życzyła; a tą jest panna Maryja?
— O, panna mnie oskarżać nie będzie!
— Dopokąd nie usłyszy, że jesteś winną.
— O tém jej nikt nie powie, boby się nikt na to nie odważył.
— Pani Charmois do wszystkiego jest zdolna; musisz mi zatém wszystko powiedzieć, abym jej mógł milczenie nakazać i usprawiedliwić cię w oczach twojéj panny. Słuchaj Joasiu, mówią, że i Anglik do ciebie się zaleca, i biorą to za dowód twojéj dumy, żeś przez zalotność i surowość twoją z nim zmusiła go do tego, że się z tobą ożenić postanowił.
— Cóż ja mogę na to odpowiedzieć panie Leon? To wszystko wymysł pani Charmois. Pan Anglik nie mógł mieć nigdy chęci żenienia się ze mną, bo już ma żonę w innym kraju....
— On, żonaty?
— Ta pani mi sama o tém powiedziała. A zatém ona jego oskarża, że jest człowiekiem nieuczciwym, bo się chce dwa razy żenić. Ale ja o tém wszystkiém nic nie wiém, chyba to tylko, że mi Anglik nigdy ani słowa nie mówił o miłości lub małżeństwie.
— Czy możesz na to przysiądz Joasiu? czy możesz mi dać rękę na to, że szczérą prawdę mówisz?
— Już dosyć tego dawania ręki, panie Leon; jeżeli mi pan nie wierzy na słowo to i przysięga nic nie pomoże.
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/386
Ta strona została uwierzytelniona.
380