tylko drzwi będą, które nie są tak bardzo mocne, jak się wydają. Zapłaciliście mi dobrze, jestem z was rad. Z Marsillata zaś nielitościwiec, któryby dał człowiekowi umrzeć z głodu u swoich drzwi. Jeżeli mnie jemu wydacie, tom zginął; ale piérwéj jeszcze z wami słówko bym pogadał. — I znikł.
Arthur w krótce dogonił Wilhelma. Będąc zawsze panem siebie samego, wstrzymał młodzieńca u bramy.
— Przyjacielu, — rzekł do niego, — co chcesz czynić? Być może iż nas oszukano; to nawet bardzo podobném do prawdy się zdaje. Jakież mamy podobieństwo, aby Marsillat miał Joannę mimo jéj wolę z drogi do Toull aż tutaj sprowadzić? a przecież tego nie przypuścisz, aby ta szlachetna istota dobrowolnie miała w te miejsca przyjść za zdrajcą? A wreszcie czy sądzisz, aby Marsillat był zdolny do popełnienia zbrodni?
— Sądzę, że jest do wszystkiego zdolny! Spieszmy się sir Arthurze, gdyż mam jakieś przeczucie, że Joanna jest tutaj, i że w niebezpieczeństwie się znajduje.
— A jednak to nie jest do wiary podobne. Uspokój się Wilhelmie, i poszukajmy jakiéj wymówki, dla czego o tak późnéj godzinie i tak z nienacka napadamy na twojego przyjaciela.
— On, moim przyjacielem! nigdy nim nie był ten nikczemnik!.....
— Kochany Wilhelmie, zazdrość cię unosi i zaślepia. Marsillat może jest zupełnie niewinny. W każdym razie wypada nam zachować krew zimną. Jakimże to prawem wdzieramy się z bronią w ręku do pomieszkania człowieka, z którym dotąd żyliśmy tylko w stosunkach przyjaźni? Wilhelmie, sądzę, i wyznać to
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/404
Ta strona została uwierzytelniona.
398