Marsillat widząc, że się drzwi podają, i ramy ich wychodzą z muru niedawno dopiéro odnowionego, wyrzekł się myśli dłuższego bronienia się. Uważał to za rzecz niogodną siebie mścić się na dziecku zazdrosnym inaczéj, jak wzgardą i wyszydzeniem. Cofnął się w tył chroniąc się od upadających drzwi, i szukał po ciemku Joanny, aby ją o niebezpieczeństwie ostrzedz. — Ale Joanna znikła, jakby laską czarodziejską. On sądził, że się namyśliła przecież i ukryła za łóżkiem, i chciał się o tém zapewnić, lecz w tej chwili drzwi z trzaskiem upadły. Sir Arthur wpadł piérwszy z gołemi rękami, stawiając Wilhelmowi zaporę swém ciałem, pomimo wściekłość burzliwą młodzieńca, który się go wyprzedzić silił, trzymając w każdym ręku pistolet.
— Bardzo ślicznie! moi panowie, — rzekł Marsillat. — Mógłbym was przyjąć jak rozbójników, kiedy wam się podobało swoje uniesienia zazdrości wspólnie połączyć, i w taki sposób niegrzeczny i gburowaty zgwałcić moje mieszkanie. Ale ja się lituję tylko nad waszém śmieszném zachowaniem się, i żądam od was wynagrodzenia uczciwszego i mężniejszego jak zabójstwo; dwóch przeciwko jednemu, po omacku!
— Natychmiast mój panie, jeżeli sobie tego życzysz, — zawołał Wilhelm. — Księżyc wschodzi, a twoje podwórze jest dość szérokie, abyśmy mogli rozmierzyć.
— Nie dzisiaj, moi panowie; jutro, — rzekł Marsillat: — mam tu przy sobie kobietę, któréjbym nie chciał jeszcze bardziéj przestraszać. Nie będę dotąd spokojny, dopokąd mi nie zrobicie tego zaszczytu, i z tąd się nie oddalicie.
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/409
Ta strona została uwierzytelniona.
403