tamtejszemu, jak lud prosty w Marche mówi, a chociaż narzecze to nie jest już samo z siebię ciężkie do zrozumienia, staje się jednak niezrozumiałe dla uszów nieprzyzwyczajonych z powodu mnóstwa wyrzutni i szybkości z jaką szczególnie kobiéty niém mówią. Mieszkańcy téj części Marche, która długi czas do księztwa Berry należała, używają na przemian w rozmowach swoich to języka im właściwego, to staréj piérwotnéj francużczyzny[1] którą lud w Berry mówi. Ale czy to dla tego, że téj staruszce sporzéj było mówić językiem swoim jak narzeczem w Berry używanym; czy téż nakoniec że się jej zdawało, iż dla ucha nie wtajemniczonego niezrozumialéj się będzie mogła wyrazić w swojéj mowie, w końcu i swego sąsiada do tego naprowadziła, że jej w témże samém narzeczu odpowiadać musiał, a Wilhelm nic nierozumiejąc przestał ich słuchać.
Ale że rozmowa ich ciągle trwała, przerywana tylko czasami głośnym śmiéchem grabarza, Wilhelm mimowolnie niekiedy ucha nadstawiał, i uchwycił wyrazy dziwne, które go mocno uderzały. Była ciągle mowa o wole złotym, cielęciu złotym, o skarbach, jamach złota, a te słowa uporczywie się powtarzające obudziły w młodzieńcu niejasne wspomnienia piérwszéj jego młodości. Urodził się był w zamku Boussac; i wykarmiła go mamka, silna i bardzo do niego i do domu całego przywiązana wieśniaczka, któréj nazwiska nadaremnie sobie przypomnieć chciał w téj chwili.
- ↑ Ta francużczyzna jest godna uwagi badaczów; i jestem tego przekonania, że to jest najstarszy język d’oil, który w użyciu we Francyi został. Język d’oil nazywa się ten, w którym oui wymawiano jak oil.