cno.... To klacz pana Marsillata.... Nie.... nie pamiętam już paniczu chrzestny; spałam na ziemi niejaki czas, ale pies mię tak szarpał, że mnie obudził. A potém wstałam, i widać, żem się nie bardzo potłukła, bom mogła ujść kawał drogi. Ale jestem jak rozbita ze znużenia, i usiadłam tutaj, aby chwilkę odpocząć. Nie widzę mych krów więcéj. Klaudyja musiała je do stajni zagonić. Zapewnie to już czas wrócić do domu, mój paniczu chrzestny.
— Tak, do domu! kochana Joanno, moja droga Joanno, moja najdroższa siostro!
— Wasza siostra? Czy ona tu jest, ta kochana panna? Ja jéj nie widzę! Dalibóg, jestem całkiem zagłuszona, niewiém nawet, z kąd przychodzę.
— Wilhelmie, — rzekł Harley cicho, — nie pobudzaj ją bardzo do mówienia, wzruszenie by jej zaszkodzić mogło. Wyskoczyła z okna, to już rzecz pewna. — I obróciwszy się Arthur z drżeniem zmierzył wysokość tego okna, którą oddalenie jeszcze większą i okropniejszą robiło. — Co za wypadek! — rzekł, — i jaki cud bóg raczył dla nas uczynić! Spodziewam się, że to żadnych skutków szkodliwych za sobą niepociągnie. Ale widzisz, że głowę straciła. Sprobójmy z nią, czy będzie iść mogła, i nie zmuszajmy jéj do pozbierania za nadto prędko swéj pamięci. Przybywszy do Boussac, będzie najlepiéj, że jej krew puścić każemy.
— Idźmy! nieprawdaż paniczu chrzestny? — rzekła Joanna wstając bez trudności. — Coś mi tak jest, jak gdybym się tego miejsca tu bała, sama niewiém, dla czego? ale ja okolicy nie poznaję. Czy jesteśmy na łące koło zamku? Czyście nie widzieli ojca Raguet?
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/420
Ta strona została uwierzytelniona.
414