dzie uważał za jéj brata, i że, jak tego będzie potrzeba, dam na to dowody, i sprowadzę świadków.
— Djabła masz w ciele! — rzekła pani Boussac.
Wilhelm tymczasem, obudziwszy się, zadzwonił, i zażądał wiadomości o Joannie. Jego zadziwienie było bardzo wielkie, skoro się dowiedział, że pasie krowy, jak gdyby nic jej nie było. Pobiegł do siostry i następnie do niéj przemówił:
— Maryjo, trzeba koniecznie, aby marzenie szczęścia naszego przyjaciela na koniec się ziściło. Również i tego trzeba, aby los Joanny został podniesiony do wysokości jéj serca. Dotąd Harley był bojaźliwym, Joasia nieufną i niedowierzającą, a my Maryjo, my oboje słabemi. Czas teraz wyjść z naszéj obojętności; czas pracować otwarcie i czynnie, w celu zbliżenia te dwa serca do siebie, które na to stworzone, aby się rozumiały, i te dwie istoty, które, patrząc się na nie bez przesądu, jakby dla siebie są stworzone.
— Przerażasz mnie — odpowiedziała Maryja, — nierozumiém tego wcale, co tu wczoraj zaszło, gdyż przypadkiem, lubo z źródła pewnego się dowiedziałem, ze ciotka Joasi wcale nie jest chorą. Był to zatém pozór tylko, aby nas opuścić. Musiało się jej coś u nas niespodobać, i goryczą wielką jej serce przepełnić. Zdaje się mi, że to owe wieści o jéj małżeństwie, które mimo naszą wiedzę i wolę wszędzie krążyły, a które do niéj dójść i ją tym przedsięwzięciem natchnąć musiały, aby nas opuścić. Miałeś tyle mocy nad nią, żeś ją na powrót tutaj przyprowadził. Bodaj cię bóg za to błogosławił, gdyż czuję, że bez Joasi żyć bym nie mogła. Kocham ją Wilhelmie, kocham, jak gdyby naszą sio-
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/431
Ta strona została uwierzytelniona.
425