strą była! A jeżeli chcesz, to ci powiém, że, kiedy wczoraj wieczór na was z taką trwogą czekałam, tysiąc domysłów romantycznych przez głowę mi przeszło, tysiąc szalonych marzeń. Czybyś mi uwierzył, że mimowolnie myśl ta przyszła mi do głowy opuścić świat, wyprzysiądz się téj godności, która mi cięży, uciec w pustynię, ozuć trzewice drewniane, i z Joanną paść kozy po skałach w Ep-nell? Tak, miałam te marzenia przyjemne, i nie chciałabym na to przysiądz, żeby się nigdy nie ziściły, gdyby mi przyszło żyć daleko od mojej pięknéj pastérki, mojéj Joanny d’Arc, mojéj bohatérki wszelkich nieogłoszonych jeszcze poematów, które w mej piersi spoczywają od roku!
— Droga Maryniu! nieporównana marzycielko! — odrzekł młody baron, uśmiéchając się z rozczuleniem, — twoje marzenia spełnić się będą mogły bez zgorszenia, i bez boleści ze strony twojéj rodziny. Joanna pójdzie za sir Arthura, i będą żyć przy nas i z nami. Zakupią tutaj ziemie nieuprawne, które pomału użyźnią, a po których przez długi czas jeszcze będziesz się mogła błąkać z twoją ładną pastérką, śpiewając piosnki wiejskie, i przypatrując się biegającym koźlętom. Będziesz mogła nawet do woli nosić trzewice drewniane podczas dészczu, i uważać się za pastérkę. Aby to jednak nastąpić mogło, trzeba nam się spiesznie udać do Joanny, i wrócić jej tę ufność w nas, którąby mieć powinna. Trzeba, żeby się o tém przekonała, iż tu nie ma nikogo, co by ją chciał uwieść, i że człowiek zacny i godny z nią się chce ożenić. Nadewszystko potrzeba, aby swe krowy opuściła i wraz z nami trojga cały ten dzień w twoim pokoju przepędziła. Trzeba nakoniec,
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/432
Ta strona została uwierzytelniona.
426