wniejszemi czasy! Był z niego hultaj nielada! Pamiętacie, na weselu Jambetty, jakeście się to z niego wszystkie naśmiać musiały?
— Biédne człeczysko! Oj pamiętam ci ja dobrze, i tę śpiéwkę, co to wtedy śpiéwał.....
I zaczęła nócić stara głosem chrapliwym, cienkim, na nutę niezwyczajną, jednę z śpiéwek burbońskich, które by warte były zebrania i opisania, gdyby to tylko uczynić można, nie niszcząc w nich zarazem całego ich wdzięku i szczególności; a kościelny jej odpowiedział głosem, jakby na chórze śpiéwał, starając się udać śmiészny sposób śpiéwania nieboszczyka.
— Ot byście milczeli! ozwała się stara, przerywając mu; to nie dobrze podrzeźniać zmarłym.
— Ba! Jeźli nas usłyszy, to się ucieszy biedy Lauriche! Jutro tu znowu przyjdzie jedna, ta, co to dla niéj ścielę łóżko, co także wiele ładnych piosneczek umiała. O! była to niegdyś, dawniejszemi czasy, dziarska z niéj śpiewaczka.
— Wszakżeście ją za mądrą trzymali? A i ona nie jedno wiedziała o cielęciu złotém, i o tém, z czego to się tak często śmiejecie!
— Ona w to niewierzyła! Mówiła tylko o tém dla zabawy.
— A jednak ona go widziała!
— Ot zwyczajnie drwiła sobie z was.
— Oj nie! Wielkie dla nas nieszczęście i strata, że tak nagle z tego świata schodzi. Wiedziała ona dużo tajnych rzeczy.
— No, to je zapewnie swojéj dziewczynie zostawiła.
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.
39