wa kobiéta, bardzo porządna, do roboty skwapliwa, dobra gospodyni, i bardzo sąsiedzka.
— Cóż to znaczy?
— Bardzo usłużna sąsiadom, nie taka swarliwa i złośliwa jak jéj siostra Wielka Gotha.
— Czy wiele dzieci po sobie zostawia?
— Ona niéma żadnych dzieci, mój panie, ma tylko jedną córkę, odpowiedziała Klaudyja, która wyrazem dzieci, jak to zwyczajem jest w księztwie Berry, tylko dzieci płci męzkiéj mianowała.
— A czy ta córka jest już tak dorosła, że sobie będzie mogła sama na chléb zarobić?
— O i jak! ma już dwadzieścia czy dwadzieścia jejeden lat, bo jest o wiele starsza odemnię.
Ta uwaga nie zwróciła wcale myśli Wilhelma na te siedemnaście lat, któremi Klaudyja tak się szczyciła.
— Czy ta dziewczyna się urodziła w zamku de Boussac? pytał ją daléj.
— Być może, łaskawy panie. Zdaje się mi, że tak, chociaż się jéj nigdy o to niepytałam; a potém, ja tam niebyłam na jéj chrzcinach. Ale przypominam sobie, że mi matka ó tém mówiła.
— To moja siostra mléczna! pomyślał Wilhelm, i podwoił kroku.
Klaudyja widząc, że niéma na co odpowiadać, zaczęła się wypytywać.
— Czy pan ma co powiedzieć Joasi?
— Joasia? zawołał Wilhelm, ona się Joasia nazywa? Kto jej dał to nazwisko?
— Kto? Jużcić jéj chrzestna matka zapewnie!.... Jak téż ten panicz głupi, pomyślała Klaudyja.
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.
45