Strona:PL Sand - Joanna.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.
57

cią jéj siostry, wypił bez wszelkich korowodów koziego mléka, którego Wilhelm pić nie chciał, chociaż nie tyle dla tego aby się ochłodzić, jak raczéj aby na czasie zyskać, i znaléźć dogodną chwilę, w którejby kilka słów do Joanny mógł przemówić.
Wielka-Gotha tę sposobność mu nastręczyła, niewiedzieć czy to z umysłu, czy tylko w skutek swojego ducha czynnego i swarliwego.
— A nuże, Joasiu! wołała głosem swoim cierpkim i przeraźliwym, chodźże i podziękuj tym panom łaskawym, że cię przyszli odwiedzić, i dobrze ci życzą w twojém nieszczęściu. No jakże, czy nie wstaniesz raz? Niémaż czego szlochać tak długo. Umarli nas więcéj niesłyszą, moja kochana: a przeszkodzić im téż nie możemy aby nas nie opuścili. Już to pan bóg na ludzi zsyła, a kiedy się nieszczęście na człowieka zaweźmie, to żadna prośba nie pomoże. Ani téż płacz się na nic nie zda; jeszczem niewidziała, aby kiedy płaczem kogo z tamtego świata odwołano. I cóż, czy ty chcesz do jutra rana tak klęczeć? Niebądźże głupia: mogłabyś z tego zachorować, a któżby koło ciebie wtedy chodził? Ja ci naprzód powiadam, że już dłużéj niemogę, jużem wyczerpnęła wszystkie moje siły. Dość by już tego było! Trzeba raz nabrać rozumu i odwagi! Trzeba pamiętać że nie mało nas zatrudnienia i pracy oczekuje, z tym jej pogrzebem. Niemałoć téż to u licha kosztuje, nim się człowiek z tém wszystkiém upora! A wy téż, moje sąsiadki kochane, musicie mi dopomódz trochę, bo już sama nie wiém, gdzie jestem, i niéma nic w domu, nawet grosza piéniędzy na tę dobę opłakaną. Johaś! Johaś! wstańże raz i pomów z tym młodym paniczem, co