to jest niby twoim bratem mléczném, i przyszedł tutaj, aby cię od biédy uchronić. Widzisz sama, że myśleli o tobie w zamku. Twoja matka to zawsze mawiała: „Zapomnieli o mnie! i niémają dla mnię litości.“ Ot widzisz teraz, że niesłusznie się skarżyła. Widzisz, że pamiętali na nas. A potém jest tu i p. Leon, który zawsze o nas pamiętał, i nie jedno dobrodziejstwo nam wyświadczył. Popatrz się przecie na niego! przemów-że do niego! spytaj się go, jak się ma? Idź-że i poszukaj prędko kawałek séra od naszéj kozy. Widzisz, że nie pogardza naszém ubóstwem, że zje kawałeczek? No jakże, czyś słyszała? Czyż to ja wszystko będę sama robić musiała? O wiém, że z tego zachoruję! To dziéwcze nigdy nie lubiło swojéj ciotki! O tak! Jest to nieszczęście teraz dla mnię, żem moją biédną siostrę utraciła! Teraz rzeczywiście powiedzieć mogę, żem z nią wszystko dzisiaj utraciła!
I skończywszy ten monolog, którego Marsillat nadaremnie przerwać się starał, a Wilhelm z oburzeniem słuchał, w płacz i szlochanie wpadła tak wrzaskliwe i wymuszone, żeby zapewnie było wszystkich do śmiéchu pobudziło, gdyby było oburzającém nie było. Joanna, do posłuszeństwa biernego przyzwyczajona, podniosła się jakby machina pchnięta ukrytą sprężyną. Chciała wypełnić wolę swojéj ciotki, ale nie wiedziała, co czyni, i upuściła z rąk talérz, któren podać chciała Marsillatowi, chociaż tenże był wstał i uniknąć chciał gościnności nie w porę odrażającéj pannicy. Na hałas któren gliniana miseczka rozbijając się zrobiła, małe czarne oczy Gothy zaiskrzyły się z gniewu, i gdyby nie obawa utracenia przychylności swoich gości, których widziała
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
58