rozpłakać natychmiast nad tobą. Czyli ty tego nie pojmujesz?
Joanna milczała; — nie pojmowała tego.
— Powiédz-że mi Joasiu, gdybym ja utracił moją matkę, któréj wcale nie znasz, i nawet przypomnieć sobie jéj nié możesz, czyliżbyś się nie litowała nademną?
— O i bardzo mój chrzestny panie.
— Czyliżbyś się nie starała powiedzieć mi coś, coby mnię pocieszyć mogło?
— O zapewnie; powtórzyła Joanna przekonana.
— Powiédz-że mi więc, cobyś mi w takim przypadku powiedziała, abym i ja tobie to teraz mógł powiedzieć.
— O tak! bardzo by mnię to bolało; ale niewiém, cobym wam powiedziała, paniczu chrzestny.
— Równie tak jak ja, pomyślał Wilhelm...... Ależ, dodał, czyliż przyjaźń nie pociesza cośkolwiek? Czyliżbyś...... w podobnym wypadku nie czuła przyjaźni dla mnię?
— O zapewnie! paniczu.
— A zatém, czyliż teraz nie pojmujesz, że i ja w téj chwili przyjaźń czuję dla ciebię?
— O panicz zanadto dobry dla mnię! obyś panicz chrzestny został za to wynagrodzony!
— Czy doprawdy, Joasiu? zawołał Wilhelm, chwytając na nowo jéj rękę; będziesz-że mi cokolwiek wdzięczną za to? Obyś tylko czasami na to pamiętała, to mi stanie za całą nagrodę.
— Niestety! mój paniczu chrzestny, jestem ja bardzo ubogą, odpowiedziała Joanna z łagodnością; i ni-
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.
83