skłonność do cudowności, którą niełatwo wybić z głowy włoskiej, zwłaszcza dziecięciu ludu, rzuciła mnie w najprzesadniejsze marzenia o magnetyzmie zwierzęcym. Była to epoka, w której piękne te fantazye w najlepsze właśnie rozkwitały na świecie; Hoffmann pisał wtedy swoje „Powieści fantastyczne,” a magnetyzm stanowił tę tajemniczą oś, około której obracały się wszystkie nadzieje illuzyonizmu.
Czy mnie choroba opanowała tak, żem się oprzeć jej nie mógł, czy też napadła mnie w chwili chorobliwego usposobienia, dość, że ogarnęły mnie dreszcze i o mało nie zemdlałem, wstępując na scenę. Nikczemne to przygnębienie ustąpiło miejsca złości i w chwili zbliżenia się do przodowej sceny z Checchiną (tak zwała się seconda donna), wskazując jej mą piękną nieprzyjaciółkę, powiedziałem do towarzyszki tak wszakże, aby publiczność usłyszała te słowa, sparodyowane z jednej z najpiękniejszych naszych tragedyi: Bella e stupida („Piękna a głupia”).
Błysk gniewu wzbił się do czoła panny. Poruszyła się, jak gdyby dla zbudzenia księcia Grimani, śpiącego całą duszą; ale wstrzymała się nagle, jak gdyby zmieniając zamiar, pozostała z oczyma utkwionemi we mnie, lecz na ten raz z wyrazem zemsty i groźby, jakby te oczy powiedzieć chciały: „Pożałujesz ty tego!”
Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/102
Ta strona została skorygowana.