Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

się nie kocha; tak przyjemnie być szczerym z osobą którą się kochać przestało!
Ta prosta uwaga wyjaśni wam, dlaczego niepodobieństwem było dla mnie długo kochać Checchinę i dlaczego musiałem ją zawsze szanować, pomimo jej zuchwałych wybryków i bezmiernej ambicyi. Zrozumiałem zaraz, że jest to kochanka nieznośna a doskonała przyjaciółka; była przytem pewna poezya w tej awanturniczej energii, w tej obojętności dla bogactw, wywoływanej przez samo w nich zamiłowanie; w tej niepojętej zarozumiałości, wieńczonej zawsze powodzeniem mniej jeszcze do pojęcia trudniejszem!
Ciągle się porównywała do sióstr Napoleona i to na swoją korzyść, wraz z samym Napoleonem, jako równym sobie. Było to pocieszne, a niebardzo śmieszne. W swoim zakresie miała ona tyleż zuchwalstwa i szczęścia, co wielki zdobywca. Kochankami jej bywali zawsze ludzie młodzi, bogaci, piękni i uczciwi, i nie sądzę, aby który z nich skarżył się po rozłączeniu, gdyż w gruncie była bezinteresowną i szlachetną. Zawsze umiała tysiące dzieciństw i złośliwostek okupić jakimś stanowczym aktem siły i dobroci.
— Moja biedna dziewczyno — mówiłem do niej po drodze — źle na temwyjdziesz, jeżeli Nasi weźmie cię za słowo i puści cię do Francyi.
— Niema, niebezpieczeństwa — odparła z uśmiechem, zapominając, iż tylko co powiedziała mi, że za nic na świecie nie ulegnie jego prośbom.