Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/163

Ta strona została skorygowana.

Przybyliśmy do Cafaggiolo i nie zastaliśmy Nasi.
— Gwiazda twoja blednie, szczęście cię opuszcza — odezwałem się do Checchiny.
Przygryzła usta i zaraz odparła z uśmiechem:
— Przed wschodem słońca zawsze są mgły na lagunach. W każdym razie, trzeba nabrać sił, żeby gotową być na pociski losu.
To mówiąc, zasiadła do stołu, połknęła prawie całego cietrzewia nadziewanego truflami, poczem spała dwanaście godzin bez przerwy, ubierała się trzy godziny, a trzepała koncepty i niedorzeczności aż do wieczora. Nasi nie przybył.
Ja zaś, wpośród całego ożywienia i wesołości, jakie ta dobra dziewczyna wniosła do samotnej willi, ciągle myślałem o przygodzie z panną Grimani i miałem niepohamowaną chęć zobaczenia się z nią. Ale jakim sposobem? Próżno siliłem się na wynalezienie takiego, coby jej nie naraził.
Przy rozstaniu się z nią przysiągłem sobie, że nie popełnię żadnej niedorzeczności. Przechodząc pamięcią ostatnie chwile, w których wydała mi się tak naiwną i czułą, uważałem, iż nie mogę już lekko względem niej postępować, bez utraty szacunku dla siebie samego.
Nie śmiałem wywiadywać się o jej otoczenie,