potrzebował wychodzić z domu. Checchinę zdjął wielki smutek i wielki katar, z powodu przygody podróżnej. Może też rada była temu pozorowi, zatrzymującemu ją w Cafaggiolo, po tem wszystkiem, co mnie o swem rzekomem zerwaniu z hrabią wypowiedziała.
Pewnego rana, nie mogąc już wytrzymać, ponieważ ta piętnastoletnia signorina, ze swemi małemi rączkami a wielkiemi oczyma, nieustannie chodziła mi po głowie, wziąłem torbę myśliwską, zawołałem na psa, i udałem się na polowanie, zapomniawszy tylko o strzelbie.
Daremnie chodziłem około willi Grimani; nie dostrzegłem żadnej żywej istoty, nie usłyszałem żadnego ruchu ludzkiego. Wszystkie kraty od parku były zamknięte, i zauważyłem, że w wielkiej alei, z której wchodziło się do dolnych apartamentów, powycinano wielkie drzewa, a gęste ich gałęzie tamowały zupełnie widok. Czyżby umyślnie wzniesiono te barykady? Czyżby to była zemsta kuzyna, albo złośliwość samej mojej heroiny? Gdybym uwierzył w to ostatnie! pomyślałem. Ale nie wierzyłem. Wolałem przypuszczać, iż ona jęczy nad moją nieobecnością i niewolą własną, a dla wyzwolenia jej tworzyłem projekty jedne śmieszniejsze od drugich.
Wróciwszy do Cafaggiolo, zastałem w pokoju Checchiny ładną wieśniaczkę, w której natychmiast poznałem mleczną siostrę panny Grimani.
Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/165
Ta strona została skorygowana.