— Oto jest — odezwała się Checchina, która posadziła ją bez ceremonii w nogach swego łóżka — oto jest piękna dziewczyna, która ma interes tylko do ciebie samego. Wzięłam ją pod opiekę, ponieważ stara Cattina chciała ją zuchwale wypędzić. Ja, po jej skromnym wyglądzie odrazu poznałam, że to dziewczyna uczciwa i nie pytałam o nic. Prawda, moja miła brunetko? No, no, nie wstydź się, i przejdź do salonu z panem Lelio. Ja nie jestem ciekawą, bądź spokojna; mam co innego na głowie, nie to, żeby dręczyć moich przyjaciół.
— Pójdź, kochane dziecko — powiedziałem do subretki — i nie obawiaj się niczego; tu masz do czynienia tylko z uczciwymi ludźmi.
Dziewczynina stała rozgorączkowana i smutna, aż litość brała. Lubo dotąd nie wyjawiła przez lęk powodu swego przybycia, wyciągnęła jednak z kieszonki i w pomieszaniu ukazywała do połowy bilecik, który chowała znowu, rozdzierana między chęcią zachowania własnego honoru i honoru panny...
— O, mój Boże! — wyrzekła nareszcie głosem drżącym — gdyby pani pomyślała, że ja tu przychodzę w złych zamiarach!..
— Ależ ja nie myślę o niczem, moja biedna dziewczyno, — zawołała dobra Checchina, otworzywszy książkę i czytając przez lornetkę, lubo miała wzrok doskonały, gdyż uważała, że to jest w dobrym tonie mieć słabe oczy.
Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/166
Ta strona została skorygowana.