Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/180

Ta strona została skorygowana.

— Ależ, pani! Mnie zna cała Florencya. Nigdy pani nie zdołasz podać mnie za swego kuzyna.
— Lecz mnie cała Florencya nie zna — odparła, czepiając się mojego ramienia i zmuszając mnie do odwrotu. — Wreszcie jestem hermetycznie zasłoniętą, a panu dosyć zapuścić kapelusz. Dalej!... Niechże pana zęby bolą! Przyłóż chustkę do twarzy! Prędzej!... Oto idą ludzie, znający mnie, którzy patrzą. Idź pan krokiem śmiałym i śpiesznym.
Tak mówiąc i idąc pośpiesznie, wyszła przed bramę, na mem ramieniu wsparta.
Już miałem ją pożegnać i zmieszać się z tłumem wychodzącym razem z nami, ponieważ nabożeństwo się skończyło, kiedy znów ukazał się nam p. Cignolo, stojący przy bramie i udający, że rozmawia z jednym z dziadków kościelnych. Wzrok jego bacznie nas ścigał.
— Nieprawdaż, Hektorze, odprowadzisz mnie do samego domu?... — odezwała się signora, przechodząc mimo i wsuwając głowę pomiędzy jego twarz i moją.
Lila drżała, jak liść; signora również, ale wzruszenie podwajało jej odwagę.
Powóz z herbem i liberyą Grimanich podjechał ogromnym łoskotem, a lud, zawsze lubiący przy-