Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

przyjaciele, pijmy! Niech żyje wesoła Italia i piękna Wenecya!
Przytknął do ust kieliszek, ale zaraz go postawił na stole z zamyśleniem, nie wychyliwszy ani kropli. Panorio odpowiedział mu westchnieniem, Beppa ścisnęła mu rękę, a po kilku chwilach melancholijnego milczenia Lelio, dotrzymując obietnicy, zaczął opowiadanie:
— Jestem, jak wiecie, synem rybaka z Chiogii, a urodziłem się jeszcze za czasów wolnej Rzeczypospolitej. Prawie wszyscy mieszkańcy tego wybrzeża mają klatkę piersiową bardzo rozwiniętą i głos silny. Byłby on i piękny, gdyby go nie łamali wcześnie, walcząc na łodziach przeciw hukowi morza i wiatrom, pijąc i paląc nieumiarkowanie, aby odpędzić sen i zgłuszyć znużenie. Piękna to rasa nasi Chioggianie.
Chociaż jestem budowy silnej, jak widzicie, wszelako ojciec mój, porywnywając mnie z braćmi, uważał, iż jestem tak szczupły i wątły, że nie chciał uczyć mnie ani zarzucania sieci, ani kierowania łodzią na każdą rękę, ale tylko nauczył mnie robienia wiosłem oburącz i wysłał, mnie na zarobek do Wenecyi w charakterze gondoliera. Wielką było dla mnie boleścią i upokorzeniem to życie najmity, porzucenie domu ojcowskiego, wybrzeży morskich, oraz szlachetnego i niebezpiecznego zawodu ojców.
Lecz miałem piękny głos, umiałem sporo ustępów z Ariosta i Tassa. Mogłem być przyjemnym