Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

trąbce kalabryjskiej, ów na wioli bergameńskiej, inny na skrzypcach, flecie lub gitarze.
Lud chioggijski, naprzód flegmatyczny i zimny, słucha zrazu patrząc z miną obojętną i niemal niechętną; ale przy wielkich ciosach, zadawanych włóczniami przez bohaterów Aryosta, przy zgonach paladynów, przy przygodach wyzwalanych dziewic i zmaganych olbrzymów, słuchacze budzą się, ożywiają, roznamiętniają, wykrzykują, tak, że kieliszki i fajki lecą w skorupach, łamią się stoły i stołki i często kupidon, z obawy, aby nie padł ofiarą rozbudzonego przez się zapału, musi uciekać, a dyletanci rozpierzchają się po polu, goniąc jakiegoś imaginacyjnego rabusia, z okrzykami: amazza! amazza! bij, zabij potwora! morduj łotra! zbójcę! brawo, Astolfie! pędź, zuchu! prędzej! prędzej! zabijaj!
W taki to sposób Choggioci, pijani dymem tytuniowym, winem i poezyą, siadają potem do łodzi, deklamując falom i wiatrom porwane kawałki namiętnych epopei.
Ja byłem najmniej hałaśliwym a najuważniejszym z tych dyletantów. Ponieważ przysłuchiwałem się bardzo pilnie tym widowiskom, a wychodziłem z nich milczący i zamyślony, rodzice moi ztąd wywnioskowali, że jestem chłopcem cichym i ograniczonym, żądnym i zarazem niezdolnym nauczenia się sztuk pięknych. Uważano, że głos mam przyjemny; ale ponieważ wymawiałem czyściej włoszczyznę, a deklamowałem mniej zapamiętale niż kupidonowie i ich naśladowcy, zawyrokowano, że jako czy to