Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

jakby ze złotych nici utkanych, lśniącej miedzi i oprawy z ciemnego drzewa, pomalowanego w kwiaty, motyle i ptaki bogato kolorowane w wykonaniu wykwintnem.
Pozostawała mi jednak pewna wątpliwość. Wpośród tylu wspaniałych sprzętów, których kształt i użytek były mi nieznane, czym ja się nie omylił? Czy ja istotnie widzę arfę?
Chciałem się upewnić. Wszedłem do gabinetu i drżącą i niezgrabną rękę położyłem na strunach. O! radości, odpowiedziały mi. Porwany niewytłumaczonym szałem, począłem brzdąkać zapamiętale na całej skali, a nie wiem, czy kiedy najumiejętniejsza i najdzielniej prowadzona orkiestra tyle mi sprawiła przyjemności, co ta straszliwa wrzawa, jaką napełniłem mieszkanie pani Aldini.
Ale krótko trwało moje uniesienie. Na ten hałas przybiegł pokojowiec porządkujący sąsiednie sale, a że jakiś pędrak w łachmanach wkradł się tu i pozwala sobie oddawać się sztuce w sposób tak strasznie drapieżny, wziął sobie za obowiązek wypędzić mnie szczotką!
Nie podobał mi się ten sposób pożegnania; roztropnie więc wycofałem się ku balkonowi, ażeby wyjść tak, jak wszedłem. Lecz nim go zdołałem przekroczyć, lokaj rzucił się ku mnie, tak, iż przedstawiła mi się alternatywa: albo być obitym, albo dać skok śmieszny. Z desperacyi, zręcznie się schyliwszy, uniknąłem uderzenia i schwyciłem prze-